Perfekcjonizm przeszkadzający w dążeniu do perfekcji
Steve Jobs był perfekcjonistą i biorąc pod uwagę sukces jego produktów, prawdopodobnie wyszło mu to na dobre. Jeśli przeczytamy jego biografię możemy dojść do wniosku, że to cecha którą odziedziczył po swoim ojcu, choć nie chodzi o dosłowne dziedziczenie w genach, gdyż Paul Jobs nie był jego biologicznym ojcem. Mimo to Steve wspomina jak Paul odmawiał użycia gorszego rodzaju drewna na wykończenie tyłu gabloty, nie chciał też budować płotu który z tyłu nie byłby tak samo wykonany jak od frontu. Wszystko robił tak jak zrobione być powinno, nawet jeśli koniec końców nie miało to być widoczne dla oka. Przełożyło się to podobno na oburzenie Steve'a gdy wnętrzności produktów Apple były na projektach nieeleganckie, gdy w środku panował bałagan.^ Nikt na co dzień nie widziałby jak rozłożone są kable i płytki w najnowszym gadżecie Apple'a, jednak perfekcjonizm to perfekcjonizm. Choć nie do końca, gdyż czasami perfekcjonizm nam przeszkadza, przeradza się w niezdrowe podejście do rzeczy, o czym zapewne poświadczyłby nie jeden pracownik Apple który ze Stevem Jobsem współpracował. Czasem z kolei perfekcjonizm twórcy jest gwarantem jego równie perfekcyjnych wyników. Jakim więc perfekcjonistą być, a jakim nie?
Dwa typy
Według psycholog Carol Dweck i jej badań, można rozróżnić dwa "mindsety", lub mówiąc po polsku "sposoby myślenia", "podejścia do tematu", gdy mowa o perfekcjonizmie. Jeden z nich to "growth mindset" czyli podejście "nastawione na rozwój" a drugi to "fixed mindset" czyli podejście "sztywne".^ Czasami nazywane są również perfekcjonizmem "maladaptive" oraz "adaptive".^ Ludzie ze sztywnym nastawieniem mogą wydawać się perfekcjonistami, gdyż nie zadowolą się wynikami które nie są idealne, ale paradoksalnie nie są wcale zainteresowani dążeniem do perfekcji. Uważają, że predyspozycje, talent, umiejętności, inteligencja, są w dużej mierze predefiniowane i z góry znane. Możemy to zaobserwować już w szkole u dzieci. Jeśli klasowy perfekcjonista z podejściem "sztywnym" napotka wyzwanie z którym mógłby nie poradzić sobie idealnie, to go nie podejmie. Boi się porażki i tego, że wynik jego konfrontacji z wyzwaniem pokaże iż nie był on wystarczająco przygotowany. Chętnie podejmie się wyzwania w dziedzinie w której dobrze mu idzie, w takiej w której ma ogromne szanse. Innych jednak unika gdyż czuje lęk przed nieperfekcyjnymi wynikami. Tacy ludzie posiadają przekonanie, że pewne rzeczy powinny im przychodzić łatwo, tak objawia się ich perfekcjonizm - wiarą w to, że perfekcyjność to sytuacja w której łatwo nam coś przychodzi. Nie interesuje ich stawanie się mądrzejszym, ale to czy wyglądają na mądrych.
Takie nastawienie każe wymagać od siebie idealnych wyników bez wcześniejszego wyrabiania w sobie perfekcji, bez trudnej pracy by te wyniki osiągnąć. Prędzej czy później sprawia to, że taka osoba sama ogranicza siebie i swój rozwój. Mistrz matematyki który zajął 1 miejsce w szkolnym konkursie może odmówić wyjazdu na konkurs wojewódzki, ze strachu przed porażką, z powodu perfekcjonizmu który mówi mu, że na tym konkursie sobie nie poradzi więc nie warto się go podejmować. Podejrzewam, że może to stać za wieloma przypadkami omawianymi na jakimś zjeździe absolwentów plotkami w stylu "Taki dobry z niego uczeń był, piątkowy, a tak słabo sobie radzi w życiu po ukończeniu szkoły. Chłopaki, co się stało z Jankiem?". Stało się to, że życie to nie zestaw sztywnych egzaminów i testów, lecz wymaga od nas akceptowania wyzwań i ciężkiej pracy, jeśli w nim też chcemy być "piątkowi".
Ktoś kto spróbuje nowego sportu po raz pierwszy i poniesie porażkę, zrazi się do niego jeśli posiada "fixed mindset", "sztywny" sposób myślenia o inteligencji, predyspozycjach, toksyczny perfekcjonizm. Osoba z przeciwnym nastawieniem, otwarta na rozwój, czyli posiadająca "growth mindset" może jednak mieć kompletne odwrotne odczucia. Może poczuć wyzwanie pracy nad swoimi umiejętnościami w danym sporcie lub dziedzinie, tak, by perfekcyjne wyniki móc osiągnąć następnym razem, albo jeszcze następnym... I to ten typ perfekcjonizmu, nastawionego na dążenie do ideału jest z reguły bardziej pożądany w codziennym życiu. Bo banałem jest stwierdzenie, że mało co nam w życiu przychodzi gładko i im szybciej w ciągu życia się o tym przekonamy tym lepiej dla nas. Nie bez powodu Dweck podsumowując swoje badania mówi, że najlepszą rzeczą jaką możemy dać swoim dzieciom to nauczyć ich miłości do wyzwań i podejmowania się ich. By nie stali się wygodnymi perfekcjonistami, tymi z mindsetem "fixed".
Dzieci z nastawieniem "do wzrostu" gdy były pytane z jakich przedmiotów chcą brać korepetycje, podawały przedmioty z których były słabsze, w przeciwieństwie do "fixed mindset" którzy najchętniej brali korepetycje z tego w czym byli już dobrzy. Czy to nie przypomina nam czasem nas samych w dorosłym życiu? Jeśli ktoś trenuje jakiś sport, czy nie najłatwiej i pozornie najprzyjemniej jest podejmować się tych jego elementów, w których jesteśmy dobrzy? Wspinaczka sportowa sprawia, że wybieramy trasy wspinaczkowe nam znane, lubiane, takie które nie każą nam zmierzyć się ze swoimi słabościami - czy to lękiem przed upadkiem i zawiśnięciem na uprzęży, czy jakimiś brakami technicznymi. Pływając na basenie wybieramy style które mamy dobrze opanowane, przy których wyglądamy na dobrych pływaków. W pracy są dni kiedy wykonujemy plan minimum i to tę jego część która jest dla nas błaha. Mały to problem jeśli to jest jeden dzień. Co jeśli robimy tak przez cały rok, a potem zazdrościmy komuś kto zaczął zarabiać w tej samej branży więcej a do tego jest po prostu bardziej kompetentny od nas? Jakkolwiek "coachingowo" to nie brzmi.
Niekończąca się opowieść
Ok, obiecujesz więc sobie ćwiczyć u siebie podejście typu "growth mindset". W pracy bierzesz zadania których zawsze się bałeś bo słabo sobie z nimi radziłeś, następnym razem na basenie popłyniesz innym stylem, mimo, że słabo Ci nim idzie, na uczelni z kolei zadasz pytanie wykładowcy, nie zważając na to na jak mądrego wypadniesz, tylko jak mądrym z sali wykładowej wyjdziesz. Oczekujesz, że perfekcjonizm osiągniesz, tylko jeszcze nie wiesz kiedy. Co jeśli nie osiągniesz go nigdy? Co jeśli perfekcjonizm nie istnieje? To inny podział perfekcjonizmu na dwa rodzaje, który uważam, że można wprowadzić. Jeden rodzaj zakłada, że kiedyś ten cel, upragniony ideał zostanie osiągnięty a drugi akceptuje, że ideał nie jest możliwy do osiągnięcia. Dzięki pracy możemy być lepsi teraz niż byliśmy miesiąc temu, ale zawsze będzie coś dalej, coś lepszego. Bez akceptacji tego stanu rzeczy prędzej czy później się zirytujemy, załamiemy, wypalimy. Można stać się zgorzkniałym człowiekiem w momencie gdy zacznie się mieć pretensje do świata, że tyle czasu nauki, ciężkiej pracy i co? I wszystko na nic? Nie, perfekcjonizm jest teraz, gdy potrafimy tyle ile potrafimy, gdy dając z siebie wszystko możemy osiągnąć wynik X. Za miesiąc nasz perfekcjonizm będzie może miał postawioną poprzeczkę wyżej, i dając z siebie wszystko być może będziemy w stanie osiągnąć X+1. Na starość może krzywa znów zacznie zmierzać ku dołowi i będzie to X-5. Ale dziś jesteśmy tutaj i potrafimy dać z siebie tyle ile wypracowaliśmy. I należy to zaakceptować i się tym cieszyć.
Co robić, jak żyć
Łatwo powiedzieć, że powinniśmy mieć nastawienie takie lub owakie. "Growth mindset" zamiast "fixed mindset". "Adaptacyjny perfekcjonizm" zamiast "nieadaptacyjnego". W praktyce jednak mamy swoje odruchy i słabości w które popadamy w trudnych chwilach. Dla niektórych taką słabością może być złość gdy coś nie przychodzi łatwo, czyli odzywający się "fixed mindset" wyniesiony może z dzieciństwa, każący nam oczekiwać iż wszystko pójdzie gładko za pierwszym razem i stresujący się bardziej tym czy wyglądamy na kogoś kompetentnego, kto się "nadaje do tego zadania", niż tym, czy czegoś się uczymy. Można jednak z takim nastawieniem walczyć na przykład pamiętając o tym, że nikt nie jest idealny. Moim zdaniem pomagają tutaj idee takie jak wabi-sabi czy kintsugi o których pisałem w "Nie bądź dla siebie tak ostry i doceń... pęknięcia". Są to azjatyckie idee mówiące o docenianiu niedoskonałości. Kintsugi to metoda naprawiania zbitej ceramiki poprzez sklejanie jej na przykład złotym spoiwem. Po ukończeniu pracy pęknięcia i miejsca klejenia są bardzo widoczne, ale na tym polega ta idea - pęknięcia i niedoskonałości mają być ozdobą i wnosić coś do wartości danego obiektu, a nie być ukrywane.
Niejednokrotnie przydałoby się nam takie same podejście do nas samych, w dzisiejszym perfekcyjnym świecie operacji plastycznych i zdjęć przepuszczonych obowiązkowo przez photoshopa. By móc się rozwijać dalej, akceptując nasz punkt wyjściowy, ale też dla naszej własnej higieny psychicznej. Bo nie można iść dalej jeśli nie zaakceptujemy punktu wyjścia. Można stać w miejscu i czekać aż coś się stanie, albo zacząć działać. Dlatego też oprócz tych wszystkich coachingowych tekstów powyżej należy czasem pamiętać o... sloganie pewnej firmy sportowej "Just Do It". Tak, po prostu to zrób, od czegoś trzeba zacząć a początek jest rzadko kiedy idealny. Dopiero potem można go dopracowywać, pamiętając, że być może do ideału i tak nigdy się nie dotrze. I nie ma w tym nic złego, może wręcz przeciwnie, może jest to jedna z pięknych cech naszego życia.
P.S: świetne graficzne podsumowanie growth/fixed mindset można znaleźć na stronie pewnego Pana Nigela nigelholmes.com. A poniżej bonus XKCD dla perfekcjonistów którzy chcieliby wszystko optymalizować jak ja - kiedy optymalizowanie rzeczy które wykonujemy regularnie, tak by zajmowały mniej czasu, przestaje się opłacać. Czasami trzeba po prostu wrzucić na luz:
źródła obrazów: tytułowe, buźki, kintsugi, xkcd,
Comments